Czy matka to twoja najgorsza przyjaciółka?

Na zdjęciu matka przyjaciółka z córką, rozmowa w ogrodzie, obejmują się, życzliwe, uśmiechyŚwiat całkowicie zwariował na punkcie sławnych rodzin. Ludzie łakną oglądania reality show, daily vlogów, kochają celebrytów, którzy sami w sobie im nie wystarczą, bo kochają również ich mamy, tatów, teściów, babcie i prababcie. Rodzina jest rozsławiana jako wartość najwyższa w hierarchii wszystkich wartości przez współczesne wzory do naśladowania, jakimi są osoby medialne. W założeniu jest to bardzo piękny przekaz. Czy jednak w roli matki jako przyjaciółki może być coś niezdrowego?

Kasia Nosowska, piosenkarka oraz autorka książek „A ja żem jej powiedziała” oraz najnowszej „Powrót z Bambuko”, w swoim ostatnim dziele literackim poruszyła tę kwestię. „Po latach zrozumiałam, że jest coś niehigienicznego w przyjacielskiej relacji z matką” – pisze Nosowska (rozdział pt. „Najgorsza przyjaciółka, czyli matka”). Autorka rozbudza tym zdaniem czujność osób, które twierdzą, iż ich najlepszym przyjacielem jest ich rodzic. Ale jak to? Nie dzwonić do mamy każdego dnia? Nie mieszkać́ z nią do 30 roku życia, by móc dotrzymywać jej towarzystwa? Nie zwierzać się jej z przygód miłosnych i nie wymieniać nawzajem sekretami?

Poczucie winy

Autorka zwraca uwagę na to, że przyjaźń z krewnym może nas uwięzić w przekonaniu, że nie możemy wyznaczyć granic tej relacji tak, by nie przekraczała ona naszych barier. Matka– przyjaciółka może nas jawnie lub podświadomie przekonywać, że zawsze powinniśmy mówić o swoich sprawach prywatnych („no bo komu jak nie mamie?”), być blisko, nigdy nie powinniśmy zostawiać jej samej, ani zaniedbywać. Może wprowadzać narrację wywołującą w nas poczucie winy, że nie ofiarowujemy jej tyle uwagi, ile ona od nas potrzebuje. „Jak okrutnym trzeba być, żeby odmawiać matce? Tej, która nas urodziła oraz wychowała? Która w dzieciństwie była dla nas całym światem? Jak to możliwe, że teraz już nie jest na pierwszym miejscu?”

Problem z samodzielnością

Czasem rodzice kochają nas tak bardzo i dają nam to ciągle do zrozumienia, że ograniczają nasz samorozwój. Uzależniają nas od siebie, dając nam wszystko, czego potrzebujemy, aż nagle, kiedy stykamy się z dorosłością, pojawia się w nas ogromny strach i poczucie bezradności. Nie wyobrażamy sobie co by było, gdyby oni nie trzymali nas cały czas za rękę, gdyby oddalili się choćby na moment. Wsparcie jest ogromnie ważne, ale wyręczanie swoich pierworodnych, chcąc oszczędzić im trudności i wysiłków, może im bardzo zaszkodzić. Mogą mieć kłopot z wejściem z kimś w relację, bo „nikt nie jest tak samo dobry jak mama lub tata”, „nikt nie daje takiego komfortu” i „nikt się tak bardzo o nas nie martwi”. Ponadto jeżeli kandydat, bądź kandydatka na drugą połówkę nie przypadnie do gustu rodzinie, to nie ma on już szans. Nie wywalczy sobie lepszej pozycji, bo jak można swój związek mieć wyżej w hierarchii niż własną rodzinę? A na domiar, mama powiedziała, że ma zły wpływ, jest mało ambitny, niezaradny i do tego ma zły kolor włosów. Wtedy matka – przyjaciółka się cieszy, bo jej pociecha, zaznawszy trochę niezależności wraca, bo wie, że w domu czeka wszystko co najlepsze: bezpieczeństwo oraz spokój. Nie jest świadoma, jak bardzo szkodliwe jest to dla samodzielności potomka.

Miłość, która więzi

Zatem, czy nasze matki, starające się utrzymywać z nami dobre relacje, być blisko oraz pomagając nam w trudnościach, z jakimi w życiu codziennym musimy się mierzyć, tak naprawdę próbują nas sobie zawłaszczyć tak, byśmy zawsze ich potrzebowali? Są to bardzo daleko idące wnioski, trochę bolesne, jednocześnie trochę prawdziwe. Intencje mam zazwyczaj nie są złe, pragną nam dać bowiem wiele miłości oraz uwagi, których być może brakowało im w dzieciństwie, bo rodzice wychowywali chłodno i surowo, starają się nadrobić za nich. Pobudki mogą być również nieco egoistyczne- matka chce znaleźć sobie kompana, który w przeciwieństwie do koleżanki z pracy czy partnera, będzie się poczuwał do stuprocentowej wierności, będzie oddany i nigdy jej nie opuści, nie stanie się przecież eks-dzieckiem. Świadomość, że mamy na kogo liczyć, kogoś, kto zawsze będzie chętny nam pomóc i nas wesprzeć, a nasze sprawy są dla niego tak samo ważne, jak jego własne, jest ogromnie budująca. Jednak fakt, że doświadczana przez nas nadopiekuńczość i przekonanie, że ktoś nas ciągle potrzebuje, mogą przerodzić się w balast poczucia odpowiedzialności za cudze szczęście, jest raczej destruktywny. Być może przeszkadza nam on w spełnieniu swoich szalonych marzeń, w uniezależnieniu się, w samodzielnym podjęciu ryzyka, w obawie, że nam samym nie uda się tego unieść. Być może to przywiązanie sprawia, że nasz świat się zawęża, bo nic nie może mieć miejsca poza perspektywą, w której występuję ja i mój rodzic.

Eks przyjaciółka

Jakie jest zatem rozwiązanie? Otóż, jak Kasia Nosowska zauważa, rola matki w rzeczywistości dorastającego młodego człowieka traci na znaczeniu. Traci na znaczeniu na tyle, że pewne sfery jego życia stają się jego prywatnością, którą chroni i dzieli się tylko z tymi, z którymi chce się nią podzielić. Buduje swoje własne ja, odrębne i niezależne od kogokolwiek, nawet kogoś takiego jak matka. A matka musi to zaakceptować, pomimo że na pewno jest to w pewien sposób bolesne. Powinna skupić swoją uwagę głównie na sobie, znaleźć sobie pasje i samodzielne zajęcia. Kiedy wychowała już dziecko, to nadchodzi czas, by pozwolić mu decydować o sobie samym, nie budząc w nim żadnego poczucia winy, jeżeli ono chce zrobić coś, co może tę dwójkę od siebie oddalić. Dać mu przestrzeń na własne sprawy, własne błędy i decyzje, również odnośnie tego, kiedy się z mamą, skontaktować, kiedy odwiedzić, a kiedy odmówić. Ktoś może poczuć się zlekceważony, ale należy pamiętać, że bez względu na to, jak my się czujemy względem czyjegoś postanowienia, nie powinniśmy za niego decydować, ani trzymać urazy. Jeżeli damy drugiemu człowiekowi wolność, kosztem naszego przejściowego poczucia bycia niepotrzebnym, dajemy mu o wiele więcej, niż kiedy uzależniamy go od siebie i swojej pomocy.

Presja przyjaźni

„Ale co ma z tym wspólnego przyjaźń z mamą, która daje mi wolność? Przecież palimy razem papierosy, chodzimy na imprezy, mówimy sobie wszystko i świetnie się razem bawimy- nikt tutaj sobie niczego nie zabrania”. Pozornie. Każdorazowo, gdy „uprzyjaźniamy” naszą relację z rodzicem, istnieje ryzyko, że może ona ulec naruszeniu. Tak jest, kiedy przyjaciółka zatai coś przed nami lub pójdzie na imprezę z inną koleżanką, której nie lubimy i co gorsza- będzie się dobrze bawić! Przyjaźń ma swoje zasady, które są odmienne niż te w powiązaniach rodzinnych. Nie wzbudza ona w nas aż tak dużej presji z drugiej strony. Relację tę z łatwością można poluźnić lub nawet zakończyć, kiedy widzimy, że przekracza ona nasze granice. W związku matka – dziecko mogą wystąpić niezdrowe oczekiwania wobec drugiej strony dotyczące na przykład innego członka rodziny. I tutaj łatwiej kogoś zawieść i wytoczyć wojnę, która może zaburzyć nie tylko relację z rodzicem, ale również z innymi wokół.

A więc, czy matka to Twoja najgorsza przyjaciółka? Każdy sam powinien sobie odpowiedzieć na to pytanie, już teraz, zanim zajdzie potrzeba umówienia się na wizytę do terapeuty (o ile już nie ma takiej potrzeby). Po głębszym przemyśleniu, może się okazać, że lepiej dla nas i naszych mam, abyśmy tę relację utrzymali na nieco bardziej neutralnym gruncie, co nie wyklucza miłości oraz dobrych stosunków. A matka, która pragnie naszego szczęścia powinna to zrozumieć oraz uszanować. Po to, żeby każdy z nas żył w zgodzie ze sobą, a przede wszystkim ze samym sobą.

Zuzanna Górna

Ten wpis został opublikowany w kategorii Teksty i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *